Bycie kobietą od samego początku oznacza tarapaty. Obserwując przez ostatnie miesiące moje koleżanki po fachu - kobiety od ściągania na siebie komplikacji zauważyłam jedno.
Poniedziałek, budzę się rano, oczywiście dzień jak każdy inny. Mam niekończącą się listę spraw, kawa już stygnie, a laptop krzyczy z milionem otwartych kart do zrobienia na wczoraj. Aby wszystko poszło sprawnie potrzebuję 3 godzin w ciszy i spokoju. Tak niewiele, a jednak. Trawa za oknem przecież osiągnęła zawrotne 15cm i to właśnie dziś musieli zacząć ją kosić, sąsiad postanowił powiesić rodzinne zdjęcia z wakacji właśnie teraz, a tryb pralki ustawiony na czas 1:40 kończy się maksymalnym wirowaniem dokładnie w tym momencie. Ja potrzebuję spokoju, a los zsyła kolejną próbę walki z samą sobą. Mam ochotę zamknąć się w łazience i koić szumem lejącej wody, aby zagłuszyć wszystko, łącznie z własnymi myślami. Wtedy zadaję sobie pytanie, dlaczego tak proste rzeczy codziennie wyprowadzają mnie z równowagi i nie potrafię odnaleźć zen właśnie teraz, a tym bardziej docenić tego co mam!
Te scenariusze pojawiają się przecież w naszym życiu codziennie. Zwyczajne błahostki rozbijają nas na miliony drobnych elementów. Wiem to bo przecież my same odpowiadamy za ten cały bałagan w naszych głowach. Wydaje nam się w takich momentach grozy, że nasze życie jest pasmem niepowodzeń, że żyjemy w relacje z ludźmi, o których powinnyśmy zapomnieć, tkwimy w pracy z której dawno powinnyśmy uciec, albo naszą jedyną misją jest bycie matką bez ani jednego dnia wytchnienia.
A przecież razem mamy większą siłę. Wystarczy wyłączyć się na chwilę z chaosu, który nas otacza i porozmawiać... Przypomnij sobie, kiedy ostatni raz miałaś czas dla przyjaciółki, czy siostry, ale nie w sieci, nie przez telefon? Jak czułaś się po przegadanych kilku godzinach obok siebie przy kawie, czy czymś przez co szumi w głowie? Czy nie uszło z Ciebie całe to powietrze na długo?
No właśnie.
Czasami taki wieczór poświęcony na rozmowę i bycie tu i teraz, nie myślami w pracy, przy komputerze czy przy dziecku, pokazuje, że nasza praca, którą do wczoraj nienawidziłyśmy, nasze dziecko, które było najbardziej męczące, nasz mężczyzna jedynie z wadami, staje się wspaniały, bo ktoś nas wysłuchał, opowiedział o sobie i uświadomił, że to nie wszystko w koło jest fatalne, tylko nasze podejście i myślenie. Nareszcie od nowa ubieramy się w szczęście i zakładamy na siebie zapach sukcesu.
Jak w prosty sposób ułatwić sobie własne skomplikowane życie? Znajdźmy czas w wolną sobotę wieczorem na wysłuchanie innych, a oni dadzą nam siłę i rozwieją nasze wątpliwości. Razem mamy większą siłę! Nie zapominajcie o tym, tylko z solidnym oparciem możemy dojść do sukcesu.
Wiem jestem szczęściarą, otoczyłam się tymi, którzy gdy zadzwonię i potrzebuję rozmowy zjawią się tu i teraz. To właśnie inne kobiety motywują mnie aby biło ze mnie szczęście. A ja to podkreślam uśmiechem na ustach w odcieniu malinowym, wesołą koszulą i najbardziej słodkim i uroczym zapachem jaki znam, Tender Love od C-THRU. Kiedy w Tobie zapanuje szczęście, inni to poczują. Tylko daj się porwać przyjaciółce, aby pomogła Ci odnaleźć swoją równowagę, kobiecość, spokój.
Trzymam za Ciebie kciuki,
włącz off w nadchodzący weekend.
Zasługujesz na to!
Świetna notka:) Ślicznie wyglądasz, a zapachów C-Thru nie miałam okazji jeszcze poznać ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
UsuńChyba zrobię tak jak mówisz, takie reset się przyda :)
OdpowiedzUsuńZapach C-Thru znam i bardzo lubię :)
Oj przyda się, przyda! Każda z nas na niego zasługuje :)
Usuń