Jesteśmy o krok od nowego roku, a ja spędziłam końcówkę roku w najgorszy sposób. Przemierzałam z narzeczonym alejki w centrach handlowych z grymasem na ustach tylko po to, żeby kupić kilka rzeczy zupełnie do nas nie pasujących. Ot co wybieramy się na 18nastkę. Tłumy, tłumy i jeszcze raz tłumy. Ludzie jacy czyhali na wyprzedaże cały boży rok i my w tym zamieszaniu tylko dlatego, że zostało nam kilka dni i obudziliśmy się na ostatnią chwilę. ''Rany boskie co ja tu robię'' to powtarzałam wchodząc do kolejnego sklepu i widząc ubrania rozrzucone jak w szmateksie i ludzi jakich było jak mrówek. Uff przechodząc obok jednego sklepu zobaczyłam szalik jakiego szukałam od wieków, weszłam, zdjęłam z wieszaka i podeszłam do milowej kasy. Tak wyglądały nasze wyprzedaże dzień1#. Poddaliśmy się pierwszego dnia ale wróciliśmy ponownie... W Krakowie okazało się, że nie ma rozmiarów jakich szukamy, szybko fruuu do auta i z prędkością światła zawitaliśmy na śląsku i tu było wszystko, do tego stoicki spokój i Mc Donalds. Uwierzcie mi JAK DIABLI nie znoszę realnych zakupów i uwielbiam puste centra handlowe. Nie nadaję się do tego. Dlatego zawsze i na zawsze to co kupię będę wam tu linkować bo wszystko co się da zamawiam przez kliknięcie myszki. Podziwiam wszystkie fanatyczki zakupów! Dziewczyny jak wy to robicie, że jesteście w stanie wytrzymać w galeriach i centrach więcej niż 45 minut?